![]() Przywódca: Haven Zastępca Yvette ![]() Przywódca: Lishia Zastępca Dark Souls ![]() Przywódca: Kamirah (okres próbny) Zastępca Brak |
Najbliższy miesiąc zapowiada się umiarkowany oraz spokojny. Temperatura nie przekroczy 23 stopni Celsjusza, nie spadnie też poniżej 18. Lekki, delikatny wiatr napłynie z zachodu, zaś opady deszczu będą przelotne i śladowe. |
Zeszła się po zboczu wulkanu i doszła do rzeki. Zsunęła się stromej 'ścianie' i dotarła do wody. Pochyliła łeb i napiła się trochę brudnej wody. Zamierzała odejść w stronę bardziej urodzajnych terenów, ale wtedy usłyszała jakieś głosy. Zaczęła się rozglądać i zauważyła raptora, który coś krzyczał. Zdziwiona zauważyła, że obca samica ma zaschniętą krew na boku, łapie. Nie znała tego dinozaura, widziała go po raz pierwszy, wolała więc zachować ostrożność.
Offline
Gdy siedziała tak na swoim "legowisku" lustrując otoczenie w poszukiwaniu spinozaurzycy, kątem oka dostrzegła ruch. Zaczęła obserwować najpierw zbliżającego się, potem pijącego wodę styracozaura. Nie przypominała sobie, aby spotkała go kiedykolwiek wcześniej, toteż postanowiła nie spuszczać go z oczu. W międzyczasie dalej zastanawiała się gdzie ukryła się Kamirah. Może powinna odpocząć jeszcze trochę i poszukać jej tropów? Wciąż czuła zapach wszystkich stworzeń, jakie wzięły udział w potyczce. Minie sporo czasu, zanim owa perfuma stąd zniknie.
Offline
Oparła się bokiem o skałę.
Najbardziej dokuczał jej ból głowy - wywołany przez ugryzienie Haven'a - pulsował i był nie do zniesienia. Reszta jakoś ujdzie. Na całe szczęście, prawie nie czuła rany wyrządzonej przez Yvette, na poprzednim "spotkaniu". Podeszła do Shahiid.
- Żyjesz... Jakoś? - Myślała że towarzyszka będzie na nią nieziemsko wściekła, za walkę którą wywołała, sama nie mogła sobie uwierzyć że jakimś sposobem udało jej się przeżyć spotkanie z tyranozaurem.
Offline
Shahiid podniosła łeb w stronę rozmówczyni poruszając pióropuszem z tyłu głowy. Jednak jej kompanka się znalazła! I była żywa!
- Żyję, jak widać, chyba, że podczas gdy spałam stało się coś o czym jeszcze nie wiem - odparła z nutą rozbawienia - Nic co nie zagoi się za jakiś tydzień, ale do tego czasu pewnie będę musiała się bardziej czy mniej oszczędzać. - Miała nadzieję, że w praniu wyjdzie bardziej, aniżeli mniej. Nie miała w planach kolejnego takiego cyrku.
Mówiąc to, zeskoczyła z kamienia, i wyprostowawszy nogę, pokazała Khamirze swoje obrażenia.
- Myślałam, że już po tobie, a nie miałam jak się do was przedrzeć. Po drodze otrzymałam to.. - przestała, aby wskazać ponownie odniesione rany - Ale, niewielka cena w zamian za oglądanie ciebie dalej żywej. Jej głos nabrał poważnego tonu, co było dość rzadkie w jej usposobieniu.
Podreptała w stronę spinozaura powłócząc lekko zranioną nogą. Nie lubiła być nie w pełni sprawna, czuła się.. odsłonięta. Machnęła opierzonym na końcu ogonem, rozcinając ze świstem powietrze.
- Ale, skoro już o tym mowa.. Pragnę stwierdzić prozaiczny fakt - i tu wyprostowała się, aby wydawać się większą aniżeli była w rzeczywistości. Ha, gdyby to cokolwiek dało, myślała w duchu, i tak wyglądam dla niej jak mrówka, i i tak pewnie to niewiele da - jeśli dalej będziesz się tak dawać ponosić emocjom i nie rozważać każdego podjętego działania z wyprzedzeniem, to niedługo albo ciebie, albo nas wszystkich może nie być, a te jakże urokliwe tereny - rozejrzała się po dolinie i okolicznych klifach - przypadną w spadku komuś innemu. Ja wiem, że z waćpanny gorączka, ale czasem dla zdrowia lepiej wziąć na wstrzymanie. Chyba, że znajdziesz sztab uzdrowicieli, którzy będą czuwać nad każdym twoim krokiem..
Zrobiła kilka kroków w stronę rzeki, aby napić się ponownie chłodnej cieczy i nawodnić organizm, po czym znowu podniosła łeb, już po raz ostatni.
- Pamiętaj też o pewnej rzeczy.. Nie jesteś odpowiedzialna tylko za siebie, ale i za tych, którzy podążają za tobą. Chcesz, aby oddawali życie na darmo, albo bez potrzeby? Życie jest jedno, zdrowie jest jedno, wrogowie przychodzą i odchodzą.
Nie żywiła do dinozaura urazy, owszem, zdarzyło się, trudno, bywa, ale wnioskowała, że nie był to pierwszy raz, a skoro po tamtym Kamirah nie wysnuła żadnych, w jej mniemaniu, wniosków.. Bała się, że któryś z kolejnych razów będzie tym ostatnim, o jeden za dużo.
Offline
Eeeem, mnie tu nie ma, nie zwracajcie na mnie uwagi - Wolno i cicho powiedział powoli wycofujący się raptor. Nie czujesz się głodny, mała gadzino? - zaszumiał mu denerwujący Strike w czerepie - Może pójdziesz na małe polowanko?
Naprawdę, to znowu ty?! ~~ odpowiedział mu w myśłach Hector ~~ Nie możesz chociażby na jeden dzień odejść?
- Aktualnie nie, a przybyłem, ponieważ jesteś głodny, więc i ja jestem głodny.
Velociraptor postąpił kilka kroków do Lishii; teraz był praktycznie blisko niej. To ja idę zapolować na obiad. Będę na równinach - poinformował przywódczynię klanu - i przepraszam za to, że Cię niedosłyszałem koło Wulkanu. Po tych słowach ruszył przed siebie.
Ostatnio edytowany przez Hector (2014-04-02 17:10:11)
Offline
Potrząsnęła łbem zaniepokojona, gdy obok raptora pojawił się spinozaur. Jednak oba dinozaury były w opłakanym stanie, cały we krwi i ranach. Musiało dojść do ostrej walki, wywnioskowała to ze słów raptorzycy. Przez chwilę zastanawiała się, czy nie podejść do dwóch osobników i nie włączyć się w rozmowę, ale... po co?
Wycofała się, zostawiając samicę swemu losowi, musiała poszukać pożywienia.
Offline
Shahiid odprowadziła wzrokiem rogatego dinozaura. Stwierdziła, że wypyta o niego później.. Zwłaszcza, że jakimś cudem stworzenie wydawało się rozpoznawać Khamirę. Czyżby członek ich klanu?
Raptorzyca zaczęła czuć powoli głód po wyczerpującej potyczce - należało czymś się posilić, im dłużej to odwlecze, tym gorzej dla niej. Zagłębiła się w rzece do wysokości kolan, obserwując taflę wody. Po chwili zaczęły pod nią przemykać znajome, wrzecionowate kształty. Raptorzyca napięła mięśnie i z szybkością strzały ruszyła na zdobycz, ta jednak umknęła. Po chwili spróbowała ponownie, poprawiając kąt natarcia, tym razem łowy były owocne i w pysku Shahiid znalazła się średniej wielkości ryba, którą samica pochłonęła w całości, kilkoma ruchami smukłej głowy. Chwilę potem pożywiła się kolejną rybą, i następną. Część ofiar zdołała umknąć, raptorzyca jednak po niedługim wysiłku, poprzedzielanego momentami trwania w bezruchu na następną zdobycz, poczuła sytość.
Nie poprzestała jednak na tym; spędziła jeszcze jakiś czas na łowach, starając się łapać większe okazy, które cisnęła w stronę Kamiry, mówiąc "Łap!". Nie nasyci to jej głodu, ale przynajmniej poprawi humor po wczorajszej walce. A w najgorszym razie, jeśli przywódczyni nie spodobają się jej słowa, coś znajdzie się między Shahiid a nią, i raptorzycy uda się umknąć przed.. owocami ewentualnego gniewu spinozaura.
Offline
Gdy jedna z ofiar Shahiid wylądowała u łap spinozaura, odpowiedziała tylko:
- Nie musisz mnie dokarmiać... Poza tym, wiem że postąpiłam głupio, jednak ochrona terenu przed intruzami i szpiegami to nasz obowiązek, bynajmniej mój - skrzętnie podeszła do wody i przeglądnęła się w tafli wody, jednak jedyne co zobaczyła to rozmazana plama.
Wszystko teraz było dla niej rozmazanymi plamami, przez poważną ranę wywołaną przez Haven'a.
- Przydałby nam się uzdrowiciel, nieprawdasz?
Nie oczekiwała odpowiedzi od strony raptorzycy, ale faktycznie, przydałby się ktoś z tej rangi, zważywszy na rany odniesione w walce.
Zamierzała wracać w okolice wulkanu, gdzie teren był bardziej otwarty i przewidywalny. Niestety będzie musiała wracać tu aby zaspokajać głód i pragnienie. Co innego, jeżeli jakieś zbłąkane stado argentunozaurów, bądź lambeozaurów zajdzie aż pod wulkan, jednakże nie spodziewała się ich w takich miejscach.
Rozglądnęła się - w okolicy nie było widać nikogo, kto mógłby jej zagrażać, lub przez chwilowe zaćmienie, nic nie widziała.
Offline
Shahiid wzruszyła tylko ramionami słysząc odpowiedź spinozaura. Owszem, terenu należało bronić, ale da się czasem uniknąć walki, przegadując drugą stronę dzięki dobrze wykorzystanej wiedzy i elokwencji. Raptorzyca wolała jednak to przemilczeć. Kamirah była chyba typem polegającym bardziej na masie niż nieco mniej fizycznych cechach.
- Owszem, przydałby się – przytaknęła, znużona. Nie czuła się zbyt pewnie mając przed sobą takie fakty, ale trudno, trzeba przyjmować życie takie, jakim jest i wykorzystać te możliwości, które są dostępne.
Napiła się kilku łyków wody, na zapas, po czym skierowała swe kroki w stronę rosnącego na ich terenie bursztynowego lasu, gdzie planowała stworzyć sobie legowisko i podleczyć rany. Obrażenia, choć nieco mniej dokuczliwie, wciąż dawały o sobie znać, a Shahiid wolała usunąć się w cień dopóki nie będzie bardziej sprawna. Poza tym ruda roślinność ukryje jej rdzawą barwę i będzie na jej tle mniej dostrzegalna.
- Do zobaczenia - rzuciła przywódczyni na pożegnanie, po czym ruszyła w stronę lasu.
z.t.
Ostatnio edytowany przez Shahiid (2014-04-04 07:06:02)
Offline