![]() Przywódca: Haven Zastępca Yvette ![]() Przywódca: Lishia Zastępca Dark Souls ![]() Przywódca: Kamirah (okres próbny) Zastępca Brak |
Najbliższy miesiąc zapowiada się umiarkowany oraz spokojny. Temperatura nie przekroczy 23 stopni Celsjusza, nie spadnie też poniżej 18. Lekki, delikatny wiatr napłynie z zachodu, zaś opady deszczu będą przelotne i śladowe. |
- Wybuchowość nie jest naszym problemem, a waszym. - Odpowiedziała Kamirah. Zauważyła, iż Lishia co chwilę rzuca Kamirah badawcze spojrzenie, a i wydawało jej się, iż w jej głosie nie było zbytniego przekonania co do tego, że nie przepada za klanem ognia.
Była to lekko niepojąca oznaka - może w przyszłości te dwa klany się zjednoczą. Chociaż było to trochę niedorzeczne. Spokojny, pokojowo nastawiony klan natury i wybuchowy, wrogi klan ognia? No cóż, ale któż odgadnie co stanie się w przyszłości, wszystko jest możliwe. Jej rozmyślania przerwało pojawienie się młodego raptora.
Kolejny raz wyraz niezadowolenia odmalował się na pysku Yvette. Myślała, iż to oczywiste, że podczas spotkania klanu mają tu wstęp jedynie przywódcy i zastępcy.
Offline
Haha hahaha! - Wrzeszczał Strike w czerepie - Ha ha hahaha! Wspaniałe! - Zauważ tylko, że jest prawdopodobieństwo na dostanie niezłych batów od Havena - cichutko mruczał pod nosem Hector tak, aby nikt nic nie usłyszał, a potem powiedział ze skruchą - Przepraszam za to nieodpowiednie zachowanie - i pędem pobiegł za dalekie głazy.
Ostatnio edytowany przez Hector (2014-04-05 11:02:27)
Offline
Była zszokowana. Ona także poczuła zapach Hektora, lecz o ułamek sekundy za późno od Havena. Nie miała pojęcia co on tu robi, po co tu w ogóle przylazł? Była bardzo zła, dobrze wiedział że nie może tu przychodzić. Nie miała wyboru musiała go przepędzić -Haven ma rację! Co ty tu robisz, chcesz żeby cię zabił? Życie ci nie miłe?! Uciekaj stąd Hektor, zanim i ja stracę nad sobą panowanie!- Krzyczała jak oszalała, nie ukrywała złości. Niesforny i niemyślący.. Uhh.. A może to przez Strik'a się tu znalazł? W dalszym ciągu nie wiedziała co/kto to jest. Wstała i zrobiła krok w stronę Hektora, dając mu znać, że ma spadać na tereny klanu natury.
Offline
Kiedy Hektor odbiegł, zwróciła się do reszty z przeprosinami -Wybaczcie, nie mam pojęcia po kiego tu przyszedł, bardzo was przepraszam powiedziałam mu że ma na mnie czekać. Proszę...kontynuujmy. Nie ochłonęła jeszcze, cała dygotała i powarkiwała pod nosem. Miała ostry charakter, i bardzo denerwowało ją nieposłuszeństwo. Po zakończeniu zebrania, musi iść coś upolować, dać upust złości. Położyła się z powrotem na skale, w oczekiwaniu na głos Havena.
Ostatnio edytowany przez Lishia (2014-04-05 11:11:47)
Offline
Wypuścił powietrze z niskim pomrukiem, zerkając w stronę, którą pognał z powrotem ten wariat. Lishia też budziła pewne kontrowersje, była bardzo podobna do Kamirah w tamtym momencie. No cóż, ale dziwne to było tylko dla Havena, nie wiedział jak to jest tracić nad sobą panowanie, ponieważ z natury był spokojny i harmonijny.
- Lishia, z pewnością podczas możliwej wojny na swoich terenach nie spotkasz zakrwawionych wojowników, bowiem Ci będą jak robaki pełzać po swoich terenach do czasu odzyskania sił. - zaczął mówiąc doń, po czym odpowiedział dla Kamirah. - Yvette ma racje, to nie nasz problem tylko Twój. Przez brak kontroli nad swoją dzikością oraz odruchami możesz sprowadzić na swoje stado cierpienie i litry przelanej krwi a z pewnością tego nie chcesz, dlatego też radziłbym Ci abyś nauczyła się trzymać emocje na wodzy.
Offline
To chciała usłyszeć. Teraz miała pewność, że nikt z jej klanu nie zostanie ranny, ani że nie spotka nikogo zranionego. Nie miała już nic do dodania. Skinęła głową w stronę Havena, w geście porozumienia -Khamiro jakie będzie twoje postępowanie w tym oto problemie? Postaraj się panowałć nad emocjami-choć nie ukrywam i że mi zdarza się wybuchnąć- bo naprawdę możesz mieć przez to kłopoty z swoim klanem i reztą. Burknęła pod nosem.
Ostatnio edytowany przez Lishia (2014-04-05 11:48:52)
Offline
Myślała, jednak po chwili odpowiedziała:
- Postaram się panować nad tym, oraz nie realizować zdarzeń i myśli które mogą zniszczyć nasze relacje, chociażby z klanem natury - Po raz kolejny przeszyła wzrokiem przywódczynię natury.
Głód zaczął nieubłagalnie drążyć jej żołądek. W pewnym momencie odwróciła się i poszła w pobliski mały zielony lasek. Po dość długiej chwili wróciła, widocznie zadowolona z zaspokojonego głodu ~ Jak to dobrze że istnieją jeszcze tak tępe istoty jak iguanodony ~
Widocznie syta dodała:
- Przepraszam za me zachowanie.
Offline
Postanowiła się nie odzywać. Te przeprosiny były skierowane do klanu wody, a nie do niej. Aż w końcu powiedziała -No to może przyjmiecie przeprosiny, i w końcu zabierzemy się za ustalanie warunków ugody? No chyba że jakoby wolicie mieć wojnę.Mruknęła. Miała nadzieję, że Haven i Yvette się zgodzą na ten pomysł, bo za niedługo będzie musiała iść, wysłać kogoś na patrol, oznakować teren... i inne ważne rzeczy.
Ostatnio edytowany przez Lishia (2014-04-05 15:10:36)
Offline
Spojrzał na nie obydwie. Doprawdy nie mógł traktować innych klanów na poważnie. Niby przeprosiły, ale spotkanie to nie czas na polowanie i pożywanie się. Pokręcił łbem zażenowany.
- Dla klanu wody wojna nie jest większym problemem, jednakże zbieramy się tu aby takowym zapobiegać. - zaczął, po czym dokończył - W takim razie klan natury powiedział, czego chce. Ja występuję za klan wody i oświadczam, iż nie chcę widzieć na naszych terenach nikogo spoza mojego klanu. Na dodatek jeżeli ktokolwiek z jego członków zostanie pokrzywdzony w jakikolwiek bądź sposób, wszelaka ugoda zostanie zerwana i wygłoszę wojnę klanowi, który zawinił.
Offline
Dla niej wszystko już było ustalone. Musiała zawiadomić więc swoich, by nie wchodzili na nieswoje tereny. Nagle coś ją w środku jakby uderzyło. Coś działo się na jej terenie, nie mogąc opanować instynktu rzuciła tylko
-Dobrze Havenie, powiem swoim żeby nie wchodzili na wasze tereny, ale wybaczcie mi teraz. Instynkt nakazuje mi Was opuścić.- Po tych słowach pobiegła jak szalona w kierunku swoich ojczystych terenów. Działo się coś, a ona nie miała wyboru i musiała tam iść.
Ostatnio edytowany przez Lishia (2014-04-06 10:01:52)
Offline
Odprowadził ją jedynie spojrzeniem. Nie miał zamiaru jej upominać o tym, że spotkanie kończy się gdy każdy z przywódców tak zadecyduje a nie wtedy, gdy jeden z nich ma taką zachciankę. W tym momencie szacunek do klanu natury spadł na samo dno, zaś ten do klanu ognia wzrósł dwukrotnie.
- Cóż, najwidoczniej Twoja stara znajoma nie ma do nas szacunku skoro odchodzi stąd bez pytania, najwidoczniej nie zasługuje na bycie przywódcą i jeżeli postawa jej się nie zmieni wszyscy zadecydują o obaleniu jej. - rzekł nieco rozdrażniony. Cóż, skoro tamta nie poczekała na wymogi klanu natury to Haven i klan wody nie musi stosować się do jej. - W takim razie Kamirah, czego od nas oczekujesz?
Offline
Klan natury zachowywał się co najmniej dziwnie. Najpierw ten mały nieproszony gość, który próbował podsłuchiwać, potem każdy po kolei poszedł na polowanie, w środku zebrania, jakby to była jakaś restauracja i wolna chwila dla wszystkiego. A teraz Lishia po prostu odeszła, nie czekając nawet na końcową decyzję, między jej klanem i ognia.
Może teraz i faktycznie, była to rozmowa tylko tych klanów, aczkolwiek niewykluczone było to, iż Kamirah może też mieć jakieś wymagania wobec klanu natury, a teraz...
- To jest wolne spotkanie towarzyskie, czy spotkanie przywódców i decyzje, o zakończeniu wojen, bądź zawarcia sojuszy? - Zpaytała ni stąd ni zowąd, odprowadzają Lishie spojrzeniem.
Offline
Była już bardzo blisko Skał pokoju. Z oddali widziała zarysy Havena, Yvette i Khamiry. Przycupnęła, by wymyślić jak się z tego wyplątać. Obawiała się, że jej nie zrozumieją, że wezmą ją za puszącą się idiotkę. Ale ta sprawa nie mogła pozostać niewyjaśniona. Stała jeszcze tak przez chwilę, wiatr na szczęście wiał od przeciwnej strony, więc nikt nie miał szans jej wyczuć. W końcu wstała, rany znowu zaczęły dawać się we znaki, zasyczała i powoli podeszła do przywódców. Opuściła łeb i ogon, by pokazać jak bardzo jej ta sytuacja nie odpowiada i z wstydem w głosie powiedziała -Wybaczcie mi moje zachowanie. Nie wiem jak Wam to wytłumaczyć....Może powiem prosto z mostu; mam podejrzenia, że w moim lesie, i ogólnie na terenach klanu natury, są jakieś złe duchy, zjawy czy coś w tym rodzaju, które najwyraźniej potrafią opętać kogo tylko zechcą. Obawiam się że chcą się nas pozbyć. Nie wiem czy tylko mnie, mojego klanu czy innych też.Jeden z moich ma podobny problem - .Zdawała sobie sprawę, że brzmi to niedorzecznie lecz to było naprawdę straszne. -Więc jedynie proszę Was o to, byście zapomnieli o tym, oraz wybaczyli mi moje niedorzeczne zachowanie- Miała nadzieję że te słowa wystarczą. Nie była dobra w tłumaczeniu się. Cały czas trzymała głowę i ogon nisko, nie czuła się "komfortowo", wiedziała że ktoś może wybuchnąć, że może być za tym by wyrzucić ją z rangi dowódcy. Błagała w duszy, by jej przebaczyli.
Ostatnio edytowany przez Lishia (2014-04-07 04:52:59)
Offline
- Niepotrzebnie wracałaś, zebranie i tak już kończymy. A jeżeli na Twoim terenie znajdują się złe duchy, pójdź do tej różowej jaszczurki, która pali okoliczne lasy. Kończymy to spotkanie przywódców. - mruknął, po czym odszedł na swoje tereny.
Offline
Z niezadowoleniem zeskoczyła ze skały, na które siedziała. Spotkanie zakończyło się, ale stosunki między jej klanem i ogniami był nadal niepokojący.
Jednak zainteresowało ją tłumaczenie Lishi i odpowiedź Haven'a. Słyszała pogłoski, iż jakieś tajemnicze stworzenie pojawiło się na terenach niczyich. Nie miała nic ciekawego do zrobienia, a ciekawość nie dawała jej spokoju. Skierowała więc swe kroki w stronę lasów.
Offline