Nemezis - 2014-03-21 17:57:18

http://imageshack.com/a/img513/8003/3p7q.jpg

Osadzone wysoko nad poziomem morza mroźne jeziora, które zazwyczaj spowite są we mgle.

Yvette - 2014-04-01 16:44:46

Nareszcie znalazła się na swych ojczystych terenach, gdzie nie było pyłu, spękanej ziemi i brudnej wody. Tutaj panowała mgła, wilgoć, chłód... Przycupnęła przy wodzie i zaspokoiła pragnienie. Po chwili zastanowienia weszła cała do jeziora.
Lodowata ciecz ukoiła nieco ból, który pulsował z ran na brzuchu. Nadal była lekko poirytowana, iż dała się poranić takiemu młodzikowi. Jednocześnie miała nadzieję, że rany, które sama jej zadała okażą się poważne i bolesne.
Potrząsnęła łbem, by pozbyć się niepożądanych myśli.
Wyszła z wody i przycupnęła na skałach wystających z wody. Powoli zaczynała odczuwać głód, będzie musiała zapolować. Tylko może poczeka, aż rany przestaną krwawić.

Nemezis - 2014-04-01 19:22:25

Przyszedł za Yvette nad chłodne jeziora, po czym od razu wwalił się w lodowatą wodę. Ba, nigdy by tego nie zrobił gdyby nie fakt, iż w inny sposób nie zamoczy swojej łapy. Na terenach klanu wody jest krystalicznie czysta ciecz, więc nie muszą się martwić o zakażenie, zaś dlaczego tamten raptor bezmyślnie taplał się w błocie brudząc je?
- Niedługo możemy wyruszyć i zapoznać się z terenami niczyimi. Przed tym jednak z miłą chęcią zapolowałbym na coś większego. - oznajmił, po czym podniósł łeb ku niebu. Był dosyć ciemny wieczór, noc zapadała szybko i trwała długo, bowiem ich tereny miały tą niezwykle charakterystyczną cechę. Gwiazdy i księżyc się ukazali, zaś zorza polarna dzisiejszej nocy przyodziała się w barwy różowo-fioletowe.

Yvette - 2014-04-01 19:32:52

Spojrzała z pewnym rozbawieniem jak jej towarzysz tapla się w wodzie, pryskając nią na wszystkie strony. Po chwili odwróciła łeb ku zorzy. Uwielbiała to niezwykle według niej zjawisko. Czarne, rozgwieżdżone niebo i zorza polarna... Nie wyobrażała sobie jak mogą żyć inne klany, zwłaszcza Ci z ogni. Niedaleko wulkanu, wszędzie popiół, brud, spękana ziemia, błoto zamiast czystej wody.
- Możemy udać się na równiny, tam zapewne będzie dużo roślinożernych, ociężałych ofiar. - Zaproponowała.

Nemezis - 2014-04-01 19:50:12

Mruknął przeciągle w zastanowieniu, po czym machnął masywnym łbem strzepując z niego resztki wody.
- W takim razie chodźmy. - odpowiedział pełen entuzjazmu po czym ruszył na tamte tereny.

z.t

Yvette - 2014-04-01 19:54:55

Podniosła się i niespiesznie potruchtała za towarzyszem.

z.t

Nemezis - 2014-04-07 13:09:52

Dotarł nad jeziora. Do jego nozdrzy nie dobiegł jednak żaden nieprzyjazny zapach, zaś stary nadal się utrzymywał. Trudno się dziwić, był tu całkiem niedawno, nawet krew Havena i Yvette nadal zdobiła trawę.
Wziął usatysfakcjonowany głęboki wdech i ruszył w stronę puszczy. Dobrze wiedział, że na burzowe równiny nie musi iść, przecież tam zaledwie dzień temu polował, oraz był z Yve i Martisem.

z.t

Nemezis - 2014-04-11 14:37:31

Znudzony dotarł nad jeziora. Wziął głęboki łyk lodowatej wody, którą czuł, jak przepływała przez przełyk. Uniósł pysk ku słońcu i wziął głęboki wdech usatysfakcjonowany. Jego klan to niezłe ziółko, skoro przepędzi niemalże każdego.
Ciekawiło go jedynie jaki był klan ognia. Już wiedział, że natura nie jest najlepszym materiałem na jakikolwiek sojusz. Położył się na piach i zaczął rozmyślać, po chwili zasnął.

Banjo - 2014-04-11 14:42:58

Szedłem za gigantozaurem bardzo długo, a z rana powstało południe. Maszerował on w góry, które w swoim wnętrzu ukazały lodowate, krystalicznie czyste jezioro. Najpierw kucnąłem za krzakami, aby się upewnić, że ten mnie nie widzi. Gdy położył się podszedłem i zapytałem:
- W takim razie Pan jest naszym nowym przywódcą tak?

Yvette - 2014-04-11 15:23:32

Trzymając w paszczy małą postać udała się nad jeziora. Uznała to za dobre miejsce, gdyż teren zewsząd otoczony był górami, było tylko jedno przejście. Z burkotem wypuściła z paszczy jeńca, który upadł twardo na jedną ze skał.
Wtem usłyszała niedaleko jakiś głos.
Odwróciła głowę w tamtą stronę i zobaczyła dwa dinozaury, które były nad rzeką, z czego ten duży, niebieski jej pomógł. Zdawało jej się, iż ten młody mówi coś o przywódcy, który jak na razie tajemniczo zniknął bez słowa.
- Przywódcą jest Haven. - Odpowiedziała mu.

Nemezis - 2014-04-11 15:42:48

Rzucił oschłe spojrzenie dla spinozaura.
- Żaden Haven nie należał, nie należy i należeć nie będzie do klanu wody, bowiem ja sam go założyłem lata temu i dotychczas nie wiadomo mi o nowym władającym nim. - burknął podnosząc się z piachu. Jak zwykle przerwano mu sen, który trwał zaledwie parę minut. Zainteresował się jednak małym, połamanym gadem. Podszedł do Niego, zniżył olbrzymi łeb i porządnie obwąchał.
- Klan natury? Jakież to zatargi z nimi posiadasz, iż ściągasz na cały klan prawdopodobną wojnę? - zapytał się niebieskiego gada.

Yvette - 2014-04-11 16:11:50

- Więc twierdzisz, iż przez ostatnie tygodnie przebywałam w towarzystwie duszy jakiegoś zagubionego tyranozaura? - Odpowiedziała z rozdrażnieniem. Po raz pierwszy widziała tego osobnika, który nagle zaczął twierdzić, iż Haven nigdy nie istniał i że to on był zawsze tutaj przywódcą. Jednak dziwne było to, że Yvette nigdy nie widziała tego gada.
Wtedy jednak przypomniała sobie o tym, iż ona sama zmieniła się nie do poznania. Może Haven był u Laniette, która znów coś spieprzyła i zamazała mu wspomnienia?
- Byłeś może i jakiejś różowej istoty z płomieniami nad grzbietem? - Wymruczała ni stąd, ni zowąd. - A co do klanu natury jej przywódczyni naraziła się nam już kilka razy, a teraz jeszce poluję na naszych terenach. I to tuż po spotkaniu przywódców.

Hector - 2014-04-11 19:30:34

Ał... - jęknął raptor gdy wylądował na twardym podłożu. Rozejrzał się dookoła i stwierdził, iż jest na terenach klanu wody. Nad nim tozyły rozmowę dwa kolosalne dinozaury. Były mu obce. Nigdy ich nie widział. Wiedział jednak, że niedaleko jest ten Kecalkoatl.  - Gdzie ta szumowina którą zwą Martisem, jeśli wolno spytać? - Chciał z nim stanąć do walki. Wiedział o swojej przegranie. Umrze, to pewne. Nie bał się śmierci. Kilka razy się o nią otarł. Nie podkulę ogona i nie ucieknę, ta myśl nad nim zapanowała.

Nemezis - 2014-04-11 21:08:14

- W takim razie musiałaś mieć niezwykłe omamy. W klanie wody nigdy nie było innego przywódcy - mruknął po raz kolejny, po czym odpowiedział na jej pytanie - I nie, nie pamiętam abym kiedykolwiek widział coś różowego z płomieniami - jego słowa były przepełnione wręcz politowaniem oraz zażenowaniem. Różowy stwór z płomieniami na grzbiecie? Zapewne dawno spłonął w ich objęciach. Po chwili odezwać postanowił się mały raptor.
Nemezis ponownie zniżył łeb do wysokości maleństwa.
- Po pierwsze i najważniejsze, w mojej obecności nie waż się mówić złego słowa na klan wody, a po drugie, nie, nie wolno Ci o nic pytać dopóty nie wyjaśnimy sytuacji - burknął oschle i zimno, tak jakby mówił do powietrza, ale cóż się mu dziwić... taki już jest.

Hector - 2014-04-12 08:50:30

Dobrze, to w końcu gdzie jest ten Martis? - spytał ponownie ignorując giganta. Będzie walczył z tym Kecalkoatlem. Wie, że umrze i nawet tego chce. Zaślepiała go szaleńcza myśl, która tłumiła ból. Połamane kości były tylko w tle. Już się przyszykował do śmierci. Sprawę ułatwiła ta Spinozaurzyca, przynosząc go tutaj. Odczołgał się od olbrzymów by złapać w szczęki ostatni posiłek z jaszczurki. Tak, już tylko Śmierć.

Martisyahu - 2014-04-12 09:00:38

Dotarł nad jeziora za Yvette. Słysząc bezpośrednie wyzwanie do pojedynku wystąpił, aby dostrzec przeciwnika, a był nim nikt inny jak połamany Hector. Martis zaczął zanosić się śmiechem.
- Ty, robaczku wyzywasz mnie na pojedynek? Nie możesz się nawet ruszać z połamanymi kośćmi, ale niech będzie! - wykrzyknął w przestworza, po czym masywnym dziobem ugodził go w udo przeszywając je na wylot. Podniósł łeb z zawieszonym na dziobie dinozaurem, aby po chwili cisnąć nim w bok.

Martisyahu vs Hector

Siła 6 vs wytrzymałość 2 = 4
Zręczność 1 vs szybkość 5 = -4
Szybkość 2 vs zręczność 4 = -2
Wytrzymałość 3 vs siła 1 = 2

Siła 4 - czterokrotnie wieksze obrazenia
zrecznosc -4 - czterokrotnie mniejsza szansa na unikniecie ataku
szybkosc -2 - dwukrotnie mniejsza szansa na trafienie przeciwnika
wytrzymalosc - dwukrotnie mniejsze obrazenia otrzymywane

Nemezis - 2014-04-12 09:09:22

Hector:

(1) Rana ciężka - Duża dziura z wylotem. Przeszyte mięśnie i ścięgna. Przeszywający ból przy poruszaniu.

Hector - 2014-04-12 09:12:09

Krzyknął. Z rany leciała krew. Umierał. Powoli. Cierpiąc. Ruszył łapą. Nie czuł odchodzących z niej bodźców. Z oka wyciekła łza. Można by w niej zobaczyć całe jego krótkie życie. Nie miał nic do stracenia. Ból był daleko od niego. Widział przed sobą jedną, wielką, ciemną śmierć. Zaczął się czołgać do przeciwnika, aby zadał mu cios ostateczny. Zostawiał za sobą krwisty ślad. - Chodź i mnie zabij, ty nędzna gnido!

Martisyahu - 2014-04-12 09:15:38

Na jego dziobie pojawił się uśmiech, a więc tak chce się bawić? Proszę bardzo.
Podbiegł do niego niby nieznacznie, aczkolwiek po chwili masywny dziób został wycelowany prost w głowę, która roztrzaskała się po całej okolicy.
Wziął głęboki wdech a po chwili odepchnął jego truchło dalej, dziobem.

Nemezis - 2014-04-12 09:16:18

Hector:

(1) Rana śmiertelna. Twoja postać nie żyje.

Hector - 2014-04-12 09:26:55

Ciało bezwładnie leżało na ziemi. Z ran sączyła się krew. Głowa była zmasakrowana. Śmierć owiła mrokiem jego duszę. Młody Velociraptor w ten sposób zakończył swój żywot. Zdawało się jednak, że jakaś część Hectora wciąż żyła. Gdzie? To takie proste. W klanie Natury.

Yvette - 2014-04-12 09:50:55

Pełna wyższości odpowiedź "nowego" przywódcy ją zirytowała. Nie mogła powstrzymać pogardliwego spojrzenia, które dla niego przeznaczyła. Oczywiście, brał ją za wariatkę z omamami. Jego charakter aż tak bardzo się nie zmienił - nadal był przekonany w każdej sytuacji, że tylko on ma rację, a słowa innych ignorował.
Yvette widząc go teraz, gdy o niej zapomniał poznała, jakie to było irytujące i uciążliwe.
Wtedy również z nieba spadł Martis, atakując małego raptora. Ofiara już po kilku minutach leżała martwa, potężny kecalkoatl zabił go z dziecinną łatwością.
- Nie musiałeś od razu go zabijać, nie po to targałam go z doliny tutaj. Mógł być obiektem szantażu dla klanu natury, o ile oczywiście ich przywódczyni w ogóle by coś zrobiła, co jest jednak wątpliwe. Ale mimo wszystko. - Wyburczała w stronę Martisa. Nie mając już czego tutaj szukać odeszła.

z.t

Nemezis - 2014-04-12 12:19:40

Odwrócił się w stronę kecalkoatla.
- Czy otrzymałeś ode mnie pozwolenie na zabicie członka klanu natury? Pytam się - warknął, przyciskając łapą do ziemi samca - Teraz możemy mieć ciągłe wojny przez Twoją głupotę, jeszcze jedna taka niesubordynacja u KOGOKOLWIEK, a konsekwencje będą surowsze - warknął obrzucając ich zimnym spojrzeniem - Ty, młodzieńcze - zwrócił się do Banjo - Posprzątaj ten cały syf, a Ty - rzekł wskazując Martisa - Zabierz to truchło daleko z naszych terenów. Zrób z nim co chcesz, ma zniknąć z powierzchni ziemi - wyburczał rozkazy, odwrócił się i odszedł stąd, uderzając lekko ogonem Banjo.

z.t

Martisyahu - 2014-04-12 13:47:43

Spuścił łeb czujac sie skarcony. Jak widać jednak to jest ich nowy przywódca, albo... Haven po przemianie.  Nieważne. Martis wziął w dziób zwłoki raptora, skinął łbem dla Banjo i odleciał.

ot

Banjo - 2014-04-13 14:27:46

Posprzątałem resztki syfu, zostawionego przez tego ptaka. Przywódca był stanowczy i władał żelazną ręką, co oznacza, że klan wody na pewno nie upadnie. Uśmiechnąłem się i poszedłem za nim.

www.komputerdlazielonych.pun.pl www.nld.pun.pl www.crazymanagers.pun.pl www.underworldots.pun.pl www.anime-school-life.pun.pl