- Arcane http://www.arcane.pun.pl/index.php - Zamglone jeziora http://www.arcane.pun.pl/viewforum.php?id=11 - Jeziora http://www.arcane.pun.pl/viewtopic.php?id=41 |
Nemezis - 2014-03-21 17:57:18 |
|
Yvette - 2014-04-01 16:44:46 |
Nareszcie znalazła się na swych ojczystych terenach, gdzie nie było pyłu, spękanej ziemi i brudnej wody. Tutaj panowała mgła, wilgoć, chłód... Przycupnęła przy wodzie i zaspokoiła pragnienie. Po chwili zastanowienia weszła cała do jeziora. |
Nemezis - 2014-04-01 19:22:25 |
Przyszedł za Yvette nad chłodne jeziora, po czym od razu wwalił się w lodowatą wodę. Ba, nigdy by tego nie zrobił gdyby nie fakt, iż w inny sposób nie zamoczy swojej łapy. Na terenach klanu wody jest krystalicznie czysta ciecz, więc nie muszą się martwić o zakażenie, zaś dlaczego tamten raptor bezmyślnie taplał się w błocie brudząc je? |
Yvette - 2014-04-01 19:32:52 |
Spojrzała z pewnym rozbawieniem jak jej towarzysz tapla się w wodzie, pryskając nią na wszystkie strony. Po chwili odwróciła łeb ku zorzy. Uwielbiała to niezwykle według niej zjawisko. Czarne, rozgwieżdżone niebo i zorza polarna... Nie wyobrażała sobie jak mogą żyć inne klany, zwłaszcza Ci z ogni. Niedaleko wulkanu, wszędzie popiół, brud, spękana ziemia, błoto zamiast czystej wody. |
Nemezis - 2014-04-01 19:50:12 |
Mruknął przeciągle w zastanowieniu, po czym machnął masywnym łbem strzepując z niego resztki wody. |
Yvette - 2014-04-01 19:54:55 |
Podniosła się i niespiesznie potruchtała za towarzyszem. |
Nemezis - 2014-04-07 13:09:52 |
Dotarł nad jeziora. Do jego nozdrzy nie dobiegł jednak żaden nieprzyjazny zapach, zaś stary nadal się utrzymywał. Trudno się dziwić, był tu całkiem niedawno, nawet krew Havena i Yvette nadal zdobiła trawę. |
Nemezis - 2014-04-11 14:37:31 |
Znudzony dotarł nad jeziora. Wziął głęboki łyk lodowatej wody, którą czuł, jak przepływała przez przełyk. Uniósł pysk ku słońcu i wziął głęboki wdech usatysfakcjonowany. Jego klan to niezłe ziółko, skoro przepędzi niemalże każdego. |
Banjo - 2014-04-11 14:42:58 |
Szedłem za gigantozaurem bardzo długo, a z rana powstało południe. Maszerował on w góry, które w swoim wnętrzu ukazały lodowate, krystalicznie czyste jezioro. Najpierw kucnąłem za krzakami, aby się upewnić, że ten mnie nie widzi. Gdy położył się podszedłem i zapytałem: |
Yvette - 2014-04-11 15:23:32 |
Trzymając w paszczy małą postać udała się nad jeziora. Uznała to za dobre miejsce, gdyż teren zewsząd otoczony był górami, było tylko jedno przejście. Z burkotem wypuściła z paszczy jeńca, który upadł twardo na jedną ze skał. |
Nemezis - 2014-04-11 15:42:48 |
Rzucił oschłe spojrzenie dla spinozaura. |
Yvette - 2014-04-11 16:11:50 |
- Więc twierdzisz, iż przez ostatnie tygodnie przebywałam w towarzystwie duszy jakiegoś zagubionego tyranozaura? - Odpowiedziała z rozdrażnieniem. Po raz pierwszy widziała tego osobnika, który nagle zaczął twierdzić, iż Haven nigdy nie istniał i że to on był zawsze tutaj przywódcą. Jednak dziwne było to, że Yvette nigdy nie widziała tego gada. |
Hector - 2014-04-11 19:30:34 |
Ał... - jęknął raptor gdy wylądował na twardym podłożu. Rozejrzał się dookoła i stwierdził, iż jest na terenach klanu wody. Nad nim tozyły rozmowę dwa kolosalne dinozaury. Były mu obce. Nigdy ich nie widział. Wiedział jednak, że niedaleko jest ten Kecalkoatl. - Gdzie ta szumowina którą zwą Martisem, jeśli wolno spytać? - Chciał z nim stanąć do walki. Wiedział o swojej przegranie. Umrze, to pewne. Nie bał się śmierci. Kilka razy się o nią otarł. Nie podkulę ogona i nie ucieknę, ta myśl nad nim zapanowała. |
Nemezis - 2014-04-11 21:08:14 |
- W takim razie musiałaś mieć niezwykłe omamy. W klanie wody nigdy nie było innego przywódcy - mruknął po raz kolejny, po czym odpowiedział na jej pytanie - I nie, nie pamiętam abym kiedykolwiek widział coś różowego z płomieniami - jego słowa były przepełnione wręcz politowaniem oraz zażenowaniem. Różowy stwór z płomieniami na grzbiecie? Zapewne dawno spłonął w ich objęciach. Po chwili odezwać postanowił się mały raptor. |
Hector - 2014-04-12 08:50:30 |
Dobrze, to w końcu gdzie jest ten Martis? - spytał ponownie ignorując giganta. Będzie walczył z tym Kecalkoatlem. Wie, że umrze i nawet tego chce. Zaślepiała go szaleńcza myśl, która tłumiła ból. Połamane kości były tylko w tle. Już się przyszykował do śmierci. Sprawę ułatwiła ta Spinozaurzyca, przynosząc go tutaj. Odczołgał się od olbrzymów by złapać w szczęki ostatni posiłek z jaszczurki. Tak, już tylko Śmierć. |
Martisyahu - 2014-04-12 09:00:38 |
Dotarł nad jeziora za Yvette. Słysząc bezpośrednie wyzwanie do pojedynku wystąpił, aby dostrzec przeciwnika, a był nim nikt inny jak połamany Hector. Martis zaczął zanosić się śmiechem. |
Nemezis - 2014-04-12 09:09:22 |
Hector: |
Hector - 2014-04-12 09:12:09 |
Krzyknął. Z rany leciała krew. Umierał. Powoli. Cierpiąc. Ruszył łapą. Nie czuł odchodzących z niej bodźców. Z oka wyciekła łza. Można by w niej zobaczyć całe jego krótkie życie. Nie miał nic do stracenia. Ból był daleko od niego. Widział przed sobą jedną, wielką, ciemną śmierć. Zaczął się czołgać do przeciwnika, aby zadał mu cios ostateczny. Zostawiał za sobą krwisty ślad. - Chodź i mnie zabij, ty nędzna gnido! |
Martisyahu - 2014-04-12 09:15:38 |
Na jego dziobie pojawił się uśmiech, a więc tak chce się bawić? Proszę bardzo. |
Nemezis - 2014-04-12 09:16:18 |
Hector: |
Hector - 2014-04-12 09:26:55 |
Ciało bezwładnie leżało na ziemi. Z ran sączyła się krew. Głowa była zmasakrowana. Śmierć owiła mrokiem jego duszę. Młody Velociraptor w ten sposób zakończył swój żywot. Zdawało się jednak, że jakaś część Hectora wciąż żyła. Gdzie? To takie proste. W klanie Natury. |
Yvette - 2014-04-12 09:50:55 |
Pełna wyższości odpowiedź "nowego" przywódcy ją zirytowała. Nie mogła powstrzymać pogardliwego spojrzenia, które dla niego przeznaczyła. Oczywiście, brał ją za wariatkę z omamami. Jego charakter aż tak bardzo się nie zmienił - nadal był przekonany w każdej sytuacji, że tylko on ma rację, a słowa innych ignorował. |
Nemezis - 2014-04-12 12:19:40 |
Odwrócił się w stronę kecalkoatla. |
Martisyahu - 2014-04-12 13:47:43 |
Spuścił łeb czujac sie skarcony. Jak widać jednak to jest ich nowy przywódca, albo... Haven po przemianie. Nieważne. Martis wziął w dziób zwłoki raptora, skinął łbem dla Banjo i odleciał. |
Banjo - 2014-04-13 14:27:46 |
Posprzątałem resztki syfu, zostawionego przez tego ptaka. Przywódca był stanowczy i władał żelazną ręką, co oznacza, że klan wody na pewno nie upadnie. Uśmiechnąłem się i poszedłem za nim. |